No, to teraz już mogę napisać tak, tak, kolejna jednodniówka w Londynie, trzecia w tym roku, nuuuda do sześcianu
:D .
Ale skoro obiecałam, to słowa dotrzymuję a wszystko zaczęło się 17 stycznia tego roku na pokładzie samolotu z Sydney do Hongkongu trochę na otarcie łez po cudownych wakacjach życia powiedziałam do Gosi i Natalii, że zabieram Je do Londka na 1 dzień. Chyba je trochę zaskoczyłam, bo zapadła cisza.....myślę sobie: UK to oczywiście nie Australia ale może im się spodoba?
:oops: Ucieszyły się, bardzo nawet, początkowo po prostu nie dowierzały
;).
Znając politykę Wizza oraz na bazie obserwacji najlepiej kupować bilety na ok.3 mies. przed wylotem, choć czasem jest to nieco dłużej do wylotu. I tak polowałam i sprawdzałam co rusz jak kształtują się ceny. Najlepszym dniem tygodnia na taki wypad jest dla nas sobota. W tygodniu wiadomo-my musimy wziąć urlop a Natalia zarwie szkołę, poza tym sobota jest dobra, bo siłą rozpędu po całym tygodniu jest nieco mniejszy ból wstawania w środku nocy a co najważniejsze jest cała niedzielę na regenerację. Ja niestety mam taki kapryśny organizm, że jedna zarwana noc oznacza, że kolejne 3 dni chodzę do tyłu, no cóż starość - nie radość
:lol: . Dlatego cena była drugorzędnym czynnikiem, grunt, żeby lot był w sobotę. I tak oto pewnego czerwcowego dnia wchodzę na stronę Wizza i voila: cena do przyjęcia, telefon do Gosi czy nie mają jakiś planów z Natalią i bilety na październikową sobotę są na mailu. Od razu kupuję bilety na easybusa, cena może nie najniższa ale też do przyjęcia. No to teraz można zacząć planować tę sobotę
;). Jaką trasę ułożyć, żeby im jak najwięcej pokazać na piechotę? Bo jeszcze nie dojrzałam do zrobienia doktoratu z metra-no jakoś nie mogę
:roll: , trudno.Chodzić lubimy, nie mamy z tym problemu, więc laski przecioram po Londynie
:D.
Na naszym nieocenionym forum natrafiam na wątek @maczala1 o Skygarden w sumie atrakcja za darmo, widoki chyba nie gorsze niż z London Eye, co prawda dość kawałek od pierwotnej trasy naszego spaceru ale w sumie można tu skorzystać z czarnej londyńskiej taksówki, którą zawsze chciałam się przejechać. Niestety ze względu na moje greckie wakacje przegapiłam moment rezerwacji w SKygarden
:oops: - trudno, to będzie atrakcja na kolejny raz, bo przecież chyba będę tam latać przynajmniej do Brexitu
:D. Koniec końców ustaliłam plan naszej wizyty, co nie do końca jest proste jak się ma zamiar omijać komunikację miejską, której póki co nie ogarniam [na sali wśród czytających teraz rozbrzmiewa gromki śmiech
:mrgreen: ].
W sobotni poranek bladym świtem po kolei zgarniam moją ekipę i jedziemy do Pyrzowic, o dziwo cała trasa bez śladu mgły -to chyba nagroda, że poprzednie dojazdy były w zgoła odmiennych okolicznościach przyrody.Ba, nawet wyjątkowo miejsce znalazłam pod samym terminalem, niebywałe
;). Ekspresowa kontrola bezpieczeństwa za wyjątkiem Natalii, która wylosowała macanie
:D i udajemy się do nowej wyremontowanej hali odlotów terminalu A.
Lot przebiega bezstresowo, wszystkie ucinamy sobie drzemkę wszak czeka nas dość wyczerpujący dzień a pobudka o g.3 w tym nie pomaga. Za każdym razem gdy muszę wstać o tak nieludzkiej porze obiecuję sobie, że to już ostatni taki wyjazd, że nigdy więcej porannych lotów....taaaa...
:twisted:
Samolot jak zwykle chwilę przed czasem i już podchodzimy do kontroli paszportowej -zgodnie z prikazem mamy paszporty-oszczędność stania w kolejce bezcenna. Nasz autokar odjeżdża z zatoki K i znowu można na chwilę zawitać do Morfeusza. Po równej godzinie czyli krótko po g.9 jesteśmy w centrum, wysiadamy jak zawsze na Marble Arch. Pamiątkowe zdjęcie pod Łukiem, śniadanie w Hyde Parku na ławce i zaczynamy nasz spacerek.Idziemy Oxford Street a potem Regent Street
w kierunku Chinatown i Piccadilly, po drodze co rusz urządzając krótsze lub dłuższe sesje foto no i oczywiście drobne zakupy pamiątek.
Spotykamy Pana Szkota
;)
Kolejnym punktem ma być Borough Market i to jest ten moment kiedy spełnia się moje małe marzenie: łapiemy czarną londyńską taksówkę aby się tam dostać
:).
Taka przyjemność na tym odcinku kosztuje nas równe 16GBP -czyli do przeżycia. Po drodze coś kręcili:
Borough Market bardzo nam się podobał, wybór towarów bardzo duży: od pieczywa, przez sery, wędliny, miody, słodycze po świeżo parzoną kawę czy soki ze świeżo wyciskanych owoców. Jedyny mankament to bardzo duży tłok no ale w takich miejscach nie może być inaczej
:roll: .
Zaraz obok mieści się katedra Southwark do której wchodzimy, wstęp jest za darmo a jak ktoś chce robić zdjęcia to płaci 1GBP i dostaje folder katedry. Dzienne utrzymanie tej świątyni kosztuje bagatela 5.000 GBP
:shock: .
Przy katedrze miłe spotkanie z ptaszkiem [może @Gollum podpowie cóż to za fruwacz?
;) ] i wiewiórem
:D
Następnie Gosia zaprasza nas na obiad, za poleceniem @Kara decydujemy się na klasykę gatunku: fish & chips w fish kitchen!
Porcje są naprawdę duże i właściwie tak na dobrą sprawę mogłyśmy wziąć 2 na 4 i też byśmy się najadły. Rybka smaczna, choć mój dorsz był ciut za suchy.
Po uzupełnieniu zapasów energetycznych ochoczo ruszamy dalej czyli wzdłuż Tamizy w kierunku London Eye, jako, że trudno mi było przewidzieć ile czasu nam to zabierze to zagęszczamy ruchy jednak po drodze robimy przystanki na foto.
Docieramy do London Eye i reszty atrakcji Big Bena, Parlamentu.
Potem idziemy w kierunku Buckingham Palace, jeśli ktoś akurat w tę sobotę liczył na zmianę warty to miał niespodziankę: zmiany warty nie było ale za to przed pałacem stały różne bolidy: do wyboru do koloru.Koło nich kręcili się no właśnie nie wiemy: goście? Właściciele? W każdym razie dla nas to i tak była spora atrakcja
:).
Przy okazji tego miejsca mam pytanie do forumowej specjalistki od Londynu- @ Kara: dlaczego teraz pod Pałacem jest droga przejazdowa i zainstalowana sygnalizacja świetlna, bo wydaje mi się, że wcześniej tego nie było ale może poprzednim razem miałam jakieś zaćmienia czy też omamy wzrokowe i mi to umknęło?
Po wizycie u Eli idziemy do Katedry Westminsterskiej, akurat trafiamy na ślub, co ciekawe ceremonia miała miejsce w jednej z kaplic więc do katedry można było wejść.
Dzięki za relację, osobiście mam duży sentyment do jednodniówek w Londynie. Byłem chyba 4 razy i za każdym razem było to niezapomniane przeżycie, zwłaszcza ... powroty na lotnisko (żart).
@singielka_1976 najstarszą góralką nie jestem, ale w mojej pamięci przejazd/ ruch uliczny był tam "zawsze" (nawet w kronikach BBC), tylko czasem wypada jakieś święto, czasem roboty drogowe, itp. itd. Światła - na pewno od ponad dekady.
;-)PS Rybki zazdraszczam. Reklamacji nie przyjmuję.
:P
A wejście do Katedry Westminsterskiej jest płatne czy nie? Na ich oficjalnej stronie nie znalazłem żadnej wzmianki o opłatach, ale ktoś-gdzieś-kiedyś-coś, że ponoć 5 GBP.
Raphael napisał:A wejście do Katedry Westminsterskiej jest płatne czy nie? Na ich oficjalnej stronie nie znalazłem żadnej wzmianki o opłatach, ale ktoś-gdzieś-kiedyś-coś, że ponoć 5 GBP.Myśmy nic nie płaciły, nie widziałam nikogo kto by pobierał jakieś opłaty
;).
Londyn marzy mi się od chyba 8 roku życia :D a jako, ze marzenia się spełnia to po pierwszych jakichkolwiek wypłatach zaplanuje sobie upragnioną, porządną wycieczkę! Świetna relacja, uśmiałem się! :) Pozdrawiam!
Londyn marzy mi się od chyba 8 roku życia
:D a jako, ze marzenia się spełnia to po pierwszych jakichkolwiek wypłatach zaplanuje sobie upragnioną, porządną wycieczkę! Świetna relacja, uśmiałem się!
:) Pozdrawiam!
Widzę, że ktoś tu jest uzależniony od Londynu.
;) Ja na Wyspach nie byłem od 2008r i w weeeknd kupiłem bilety. Chętnie zobacze co tam się pozmieniało przez ten czas. Co prawda nie Londyn, a Liverpool, ale licze na dobry weekendowy wyjazd za kilka miesięcy.
:D
Kiedyś patrzyłem na sprawę opłat do Katedry, generalnie jest płatne, no chyba że jest jakieś nabożeństwo, to wtedy nie (bo głupio chyba tak brać kasę, żeby można było wejść się modlić
:P )
JarekGdynia napisał:Widzę, że ktoś tu jest uzależniony od Londynu.
;) Ja na Wyspach nie byłem od 2008r i w weeeknd kupiłem bilety. Chętnie zobacze co tam się pozmieniało przez ten czas. Co prawda nie Londyn, a Liverpool, ale licze na dobry weekendowy wyjazd za kilka miesięcy.
:DA ja właśnie kliknęłam bilety na luty, do....Londynu
:lol: Tym razem lecę sama.
No, to teraz już mogę napisać tak, tak, kolejna jednodniówka w Londynie, trzecia w tym roku, nuuuda do sześcianu :D .
Ale skoro obiecałam, to słowa dotrzymuję a wszystko zaczęło się 17 stycznia tego roku na pokładzie samolotu z Sydney do Hongkongu trochę na otarcie łez po cudownych wakacjach życia powiedziałam do Gosi i Natalii, że zabieram Je do Londka na 1 dzień. Chyba je trochę zaskoczyłam, bo zapadła cisza.....myślę sobie: UK to oczywiście nie Australia ale może im się spodoba? :oops:
Ucieszyły się, bardzo nawet, początkowo po prostu nie dowierzały ;).
Znając politykę Wizza oraz na bazie obserwacji najlepiej kupować bilety na ok.3 mies. przed wylotem, choć czasem jest to nieco dłużej do wylotu. I tak polowałam i sprawdzałam co rusz jak kształtują się ceny.
Najlepszym dniem tygodnia na taki wypad jest dla nas sobota.
W tygodniu wiadomo-my musimy wziąć urlop a Natalia zarwie szkołę, poza tym sobota jest dobra, bo siłą rozpędu po całym tygodniu jest nieco mniejszy ból wstawania w środku nocy a co najważniejsze jest cała niedzielę na regenerację. Ja niestety mam taki kapryśny organizm, że jedna zarwana noc oznacza, że kolejne 3 dni chodzę do tyłu, no cóż starość - nie radość :lol: .
Dlatego cena była drugorzędnym czynnikiem, grunt, żeby lot był w sobotę.
I tak oto pewnego czerwcowego dnia wchodzę na stronę Wizza i voila: cena do przyjęcia, telefon do Gosi czy nie mają jakiś planów z Natalią i bilety na październikową sobotę są na mailu.
Od razu kupuję bilety na easybusa, cena może nie najniższa ale też do przyjęcia.
No to teraz można zacząć planować tę sobotę ;).
Jaką trasę ułożyć, żeby im jak najwięcej pokazać na piechotę? Bo jeszcze nie dojrzałam do zrobienia doktoratu z metra-no jakoś nie mogę :roll: , trudno.Chodzić lubimy, nie mamy z tym problemu, więc laski przecioram po Londynie :D.
Na naszym nieocenionym forum natrafiam na wątek @maczala1 o Skygarden w sumie atrakcja za darmo, widoki chyba nie gorsze niż z London Eye, co prawda dość kawałek od pierwotnej trasy naszego spaceru ale w sumie można tu skorzystać z czarnej londyńskiej taksówki, którą zawsze chciałam się przejechać. Niestety ze względu na moje greckie wakacje przegapiłam moment rezerwacji w SKygarden :oops: - trudno, to będzie atrakcja na kolejny raz, bo przecież chyba będę tam latać przynajmniej do Brexitu :D.
Koniec końców ustaliłam plan naszej wizyty, co nie do końca jest proste jak się ma zamiar omijać komunikację miejską, której póki co nie ogarniam [na sali wśród czytających teraz rozbrzmiewa gromki śmiech :mrgreen: ].
W sobotni poranek bladym świtem po kolei zgarniam moją ekipę i jedziemy do Pyrzowic, o dziwo cała trasa bez śladu mgły -to chyba nagroda, że poprzednie dojazdy były w zgoła odmiennych okolicznościach przyrody.Ba, nawet wyjątkowo miejsce znalazłam pod samym terminalem, niebywałe ;).
Ekspresowa kontrola bezpieczeństwa za wyjątkiem Natalii, która wylosowała macanie :D i udajemy się do nowej wyremontowanej hali odlotów terminalu A.
Lot przebiega bezstresowo, wszystkie ucinamy sobie drzemkę wszak czeka nas dość wyczerpujący dzień a pobudka o g.3 w tym nie pomaga.
Za każdym razem gdy muszę wstać o tak nieludzkiej porze obiecuję sobie, że to już ostatni taki wyjazd, że nigdy więcej porannych lotów....taaaa... :twisted:
Samolot jak zwykle chwilę przed czasem i już podchodzimy do kontroli paszportowej -zgodnie z prikazem mamy paszporty-oszczędność stania w kolejce bezcenna.
Nasz autokar odjeżdża z zatoki K i znowu można na chwilę zawitać do Morfeusza. Po równej godzinie czyli krótko po g.9 jesteśmy w centrum, wysiadamy jak zawsze na Marble Arch.
Pamiątkowe zdjęcie pod Łukiem, śniadanie w Hyde Parku na ławce i zaczynamy nasz spacerek.Idziemy Oxford Street a potem Regent Street
w kierunku Chinatown i Piccadilly, po drodze co rusz urządzając krótsze lub dłuższe sesje foto no i oczywiście drobne zakupy pamiątek.
Spotykamy Pana Szkota ;)
Kolejnym punktem ma być Borough Market i to jest ten moment kiedy spełnia się moje małe marzenie: łapiemy czarną londyńską taksówkę aby się tam dostać :).
Taka przyjemność na tym odcinku kosztuje nas równe 16GBP -czyli do przeżycia.
Po drodze coś kręcili:
Borough Market bardzo nam się podobał, wybór towarów bardzo duży: od pieczywa, przez sery, wędliny, miody, słodycze po świeżo parzoną kawę czy soki ze świeżo wyciskanych owoców. Jedyny mankament to bardzo duży tłok no ale w takich miejscach nie może być inaczej :roll: .
Zaraz obok mieści się katedra Southwark do której wchodzimy, wstęp jest za darmo a jak ktoś chce robić zdjęcia to płaci 1GBP i dostaje folder katedry. Dzienne utrzymanie tej świątyni kosztuje bagatela 5.000 GBP :shock: .
Przy katedrze miłe spotkanie z ptaszkiem [może @Gollum podpowie cóż to za fruwacz? ;) ] i wiewiórem :D
Następnie Gosia zaprasza nas na obiad, za poleceniem @Kara decydujemy się na klasykę gatunku: fish & chips w fish kitchen!
Porcje są naprawdę duże i właściwie tak na dobrą sprawę mogłyśmy wziąć 2 na 4 i też byśmy się najadły. Rybka smaczna, choć mój dorsz był ciut za suchy.
Po uzupełnieniu zapasów energetycznych ochoczo ruszamy dalej czyli wzdłuż Tamizy w kierunku London Eye, jako, że trudno mi było przewidzieć ile czasu nam to zabierze to zagęszczamy ruchy jednak po drodze robimy przystanki na foto.
Docieramy do London Eye i reszty atrakcji Big Bena, Parlamentu.
Potem idziemy w kierunku Buckingham Palace, jeśli ktoś akurat w tę sobotę liczył na zmianę warty to miał niespodziankę: zmiany warty nie było ale za to przed pałacem stały różne bolidy: do wyboru do koloru.Koło nich kręcili się no właśnie nie wiemy: goście? Właściciele? W każdym razie dla nas to i tak była spora atrakcja :).
Przy okazji tego miejsca mam pytanie do forumowej specjalistki od Londynu- @ Kara: dlaczego teraz pod Pałacem jest droga przejazdowa i zainstalowana sygnalizacja świetlna, bo wydaje mi się, że wcześniej tego nie było ale może poprzednim razem miałam jakieś zaćmienia czy też omamy wzrokowe i mi to umknęło?
Po wizycie u Eli idziemy do Katedry Westminsterskiej, akurat trafiamy na ślub, co ciekawe ceremonia miała miejsce w jednej z kaplic więc do katedry można było wejść.