I tak powoli kończy się nasza wycieczka, jeszcze spacer na przystanek czyli tradycyjnie do Victorii, gdzie jesteśmy nawet przed czasem i tym samym łapiemy się na wcześniejszy autobus na lotnisko.
Tym razem podróż trwa 1,5h i do Luton dojeżdżamy w deszczu, nie leje tylko pada -widocznie Londyn już za nami płacze
:D. Po kontroli czas na ostatnie zakupy na lotnisku, nie sądziłam, że akurat tam kupię dwa zegarki
:lol:
Lot powrotny minął nam szybko, bo Morfeusz przyszedł do każdej z nas.
Ekspresowa moja pobudka jak na kierowcę przystało i tuż po północy odwiozłam moje towarzyszki do domów, z tego co mówiły to były zadowolone a to najważniejsze. To bardzo fajne uczucie sprawić bliskim osobom trochę radości
:) .
Pogoda po raz kolejny nam dopisała, jak widać na zdjęciach było i słonko i niebieskie niebo, które czasami tylko było zachmurzone, o kropieniu przy Borough Marekt nie wspominam, bo to było chwilowe, pod Big Benem wszystkie rozkutałyśmy się z kurtek bo tak słonko świeciło.
To była moja trzecia jednodniówka w tym roku i na razie wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, iż ostatnia, co nie zmienia faktu, że z pewnością do Londynu jeszcze zawitam, wszak jeszcze tyle atrakcji i ciekawych miejsc do zobaczenia
:).
Dzięki za relację, osobiście mam duży sentyment do jednodniówek w Londynie. Byłem chyba 4 razy i za każdym razem było to niezapomniane przeżycie, zwłaszcza ... powroty na lotnisko (żart).
@singielka_1976 najstarszą góralką nie jestem, ale w mojej pamięci przejazd/ ruch uliczny był tam "zawsze" (nawet w kronikach BBC), tylko czasem wypada jakieś święto, czasem roboty drogowe, itp. itd. Światła - na pewno od ponad dekady.
;-)PS Rybki zazdraszczam. Reklamacji nie przyjmuję.
:P
A wejście do Katedry Westminsterskiej jest płatne czy nie? Na ich oficjalnej stronie nie znalazłem żadnej wzmianki o opłatach, ale ktoś-gdzieś-kiedyś-coś, że ponoć 5 GBP.
Raphael napisał:A wejście do Katedry Westminsterskiej jest płatne czy nie? Na ich oficjalnej stronie nie znalazłem żadnej wzmianki o opłatach, ale ktoś-gdzieś-kiedyś-coś, że ponoć 5 GBP.Myśmy nic nie płaciły, nie widziałam nikogo kto by pobierał jakieś opłaty
;).
Londyn marzy mi się od chyba 8 roku życia :D a jako, ze marzenia się spełnia to po pierwszych jakichkolwiek wypłatach zaplanuje sobie upragnioną, porządną wycieczkę! Świetna relacja, uśmiałem się! :) Pozdrawiam!
Londyn marzy mi się od chyba 8 roku życia
:D a jako, ze marzenia się spełnia to po pierwszych jakichkolwiek wypłatach zaplanuje sobie upragnioną, porządną wycieczkę! Świetna relacja, uśmiałem się!
:) Pozdrawiam!
Widzę, że ktoś tu jest uzależniony od Londynu.
;) Ja na Wyspach nie byłem od 2008r i w weeeknd kupiłem bilety. Chętnie zobacze co tam się pozmieniało przez ten czas. Co prawda nie Londyn, a Liverpool, ale licze na dobry weekendowy wyjazd za kilka miesięcy.
:D
Kiedyś patrzyłem na sprawę opłat do Katedry, generalnie jest płatne, no chyba że jest jakieś nabożeństwo, to wtedy nie (bo głupio chyba tak brać kasę, żeby można było wejść się modlić
:P )
JarekGdynia napisał:Widzę, że ktoś tu jest uzależniony od Londynu.
;) Ja na Wyspach nie byłem od 2008r i w weeeknd kupiłem bilety. Chętnie zobacze co tam się pozmieniało przez ten czas. Co prawda nie Londyn, a Liverpool, ale licze na dobry weekendowy wyjazd za kilka miesięcy.
:DA ja właśnie kliknęłam bilety na luty, do....Londynu
:lol: Tym razem lecę sama.
I tak powoli kończy się nasza wycieczka, jeszcze spacer na przystanek czyli tradycyjnie do Victorii, gdzie jesteśmy nawet przed czasem i tym samym łapiemy się na wcześniejszy autobus na lotnisko.
Tym razem podróż trwa 1,5h i do Luton dojeżdżamy w deszczu, nie leje tylko pada -widocznie Londyn już za nami płacze :D.
Po kontroli czas na ostatnie zakupy na lotnisku, nie sądziłam, że akurat tam kupię dwa zegarki :lol:
Lot powrotny minął nam szybko, bo Morfeusz przyszedł do każdej z nas.
Ekspresowa moja pobudka jak na kierowcę przystało i tuż po północy odwiozłam moje towarzyszki do domów, z tego co mówiły to były zadowolone a to najważniejsze. To bardzo fajne uczucie sprawić bliskim osobom trochę radości :) .
Pogoda po raz kolejny nam dopisała, jak widać na zdjęciach było i słonko i niebieskie niebo, które czasami tylko było zachmurzone, o kropieniu przy Borough Marekt nie wspominam, bo to było chwilowe, pod Big Benem wszystkie rozkutałyśmy się z kurtek bo tak słonko świeciło.
To była moja trzecia jednodniówka w tym roku i na razie wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, iż ostatnia, co nie zmienia faktu, że z pewnością do Londynu jeszcze zawitam, wszak jeszcze tyle atrakcji i ciekawych miejsc do zobaczenia :).
THE END.